Blanca szukała wolnego miejsca w pociągu. Nagle zobaczyła jeden jedyny przedział w, którym dało się jeszcze usiąść.
- Cześć! Mogę usiąść? - nie czekając na odpowiedź usiadła na wolnym miejscu i kontynuowała dalej. - Mam na imię Blanca Smith!
- Ja jestem Charlotte Rowlinson, a to moja bliźniaczka Elizabeth. Do jakiego domu chcesz trafić?
- Nie wiem. Nie znam domów w Hogwarcie. Mieszkam w sierocińcu.
- Twoi rodzice byli czarodziejami?
- Nie wiem! Może tak może nie! Oddali mnie do sierocińca od razu po urodzeniu!
- A nawet jeśli nie to to nas nie obchodzi! Prawda Eliza?
- Święta prawda!
Dziewczynki później trochę gadały aż pociąg się nie zatrzymał. Później płyneli łódkami z jakimś wielkim człowiekiem, później coś mówiła jakaś profesorka chyba Mcgonagall inaczej McSztywana albo McMamKijaWDupie, tiara coś śpiewała i w końcu przyszedł czas na ceromonię przydziału. Na większość osób niezwracała uwagi dopiero imię koleżanki ją zainteresowało.
- Charlotte Rowlinson! Trudny wybór, ale niech będzie... HUFFLEPUFF!
- Elizabeth Rowlinson! Bliźniaczka, ale zupełnie inna. Łatwy wybór. Wyjątkowo mądra więc... RAVENCLAW!
- Blanca Smith! Hmmm... Gryffindor czy Slytherin. Hmmm... No powiedzmy... SLYTHERIN!
Blanca podeszła do stołu i usiadła na ławce.
Pokręcona Blanca - nowe pokolenie Harrego Pottera
Blanca zostaje przyniesiona do sierocińca tuż po jej urodzeniu i się tam wychowuje. Gdy jest starsza dowiaduje się, że jest czarownicą. Została adoptowana przez Potterów. Jednak prawdziwa akcja zaczyna się gdy Blanca ma 15 lat. Co się stanie? Tego dowiecie się z tego bloga!
czwartek, 9 lipca 2020
Rozdział 3. Ulica Pokątna
- Panno Evans! Gdzie my idziemy?
- Do Dziurawego Kotła żeby stamtąd pójść na ulicę czarodziejów.
Szły jeszcze przez chwilę aż podeszły do strażnika, którego zdawał się nikt nie zauważać, a potem weszły do pubu. Doszły do tylnych drzwi i je otworzyły ich oczom ukazały się śmietniki i ściana. Dyrektorka postukała w cegiełki na ścianie, a one się odezwały:
- Kto przyszedł i po co?
Szły jeszcze przez chwilę aż podeszły do strażnika, którego zdawał się nikt nie zauważać, a potem weszły do pubu. Doszły do tylnych drzwi i je otworzyły ich oczom ukazały się śmietniki i ściana. Dyrektorka postukała w cegiełki na ścianie, a one się odezwały:
- Kto przyszedł i po co?
- Minister Magii - Kordelia Evans. Przyszłam razem z przyszłą uczennicą Blanką Smith na ulicę Pokątną.
- Pani minister hasło? Standardowa podpowiedź: imię i data urodzenia tej osoby. - mówiąc to ściana odsłoniła monitorek na którym pani profesor wpisała hasło.
Weszły na zatłoczoną ulicę z dziwnymi sklepami i dziwnie ubranymi ludźmi.
- Jesteśmy na ulicy Pokątnej, panno Smith. Najpierw chodźmy po kasę do banku Gringotta. Najlepszy bank na świecie.
Weszły do wysokiego, chudego budynku w kolorze białym i złotym. W środku były dziwne stworki, które pracowały.
- To są gobliny, panno Smith.
- Dzień dobry chciałabym wejść do skrytki panny Blanki Smith i mojej - Kordelii Evans.
- Proszę za Lolkiem! - mówiąc to wskazał na o wiele młodszego od siebie goblina.
Weszły na zatłoczoną ulicę z dziwnymi sklepami i dziwnie ubranymi ludźmi.
- Jesteśmy na ulicy Pokątnej, panno Smith. Najpierw chodźmy po kasę do banku Gringotta. Najlepszy bank na świecie.
Weszły do wysokiego, chudego budynku w kolorze białym i złotym. W środku były dziwne stworki, które pracowały.
- To są gobliny, panno Smith.
- Dzień dobry chciałabym wejść do skrytki panny Blanki Smith i mojej - Kordelii Evans.
- Proszę za Lolkiem! - mówiąc to wskazał na o wiele młodszego od siebie goblina.
Poszli za nim i weszli na jakieś wózki. Dojechali na nim do pewnej krypty.
- Macie klucz? - zapytał elf, a Kordelia zaczęła grzebać w kieszeni aż go wyciągnęła. Goblin przekręcił klucz w zamku. Drzwiczki się otworzyły i ukaząły pełno monet.
- Te złote to Galeonh, srebrne - Sykle, a brązowe - Knuty, panno Smith.
- To wszystko moje?
- Tak wszyściutko!
- A skąd?
- Od twojej mamy.
- Znasz ją?
- Nieodpowiadam na takie pytania!
- Dobrze, pani profesor Evans.
Blanca wzięła trochę pieniędzy. Ze skrytką dyrektorki było podobnie. Wrócily na ulicę zacząć robić zakupy dalej.
- Gdzie teraz idziemy, panno Evans?
- Może kupić różdżkę, panno Smith?
- Dobrze! - powiedziała i poszła prosto przed siebie, ale nagle sobie przypomniała, że nie zna terenu i się wróciła.
- Którędy tam się idzie, pani profesor?
Kordelia Evans zaśmiała się i powiedziała.
- Szłaś w dobrą stronę! Nazywa się Sklep z różdżkami Olivandera.
- Ok!
Dziewczynka weszła do sklepu w którym przywitał ją starszy człowiek.
- Blanca! Pamiętam jakby to było wczoraj twoja matka weszła tu kupić swoją różdżkę! Co ciekawe ma ją do teraz.
- Panno Smith! Wolniej! Dzień dobry, Olivanderze.
- Witaj, Kordelka.
- Panno Smith, różdżkę nie wybierasz ty, różdżka wybiera ciebie. - powiedziała Evans.
Po wypróbowaniu paru różdżek blancę wybrała 11 i pół cala, rdzeń róg jednorożca oraz drzewo wiśnia.
- Co jeszcze trzeba kupić, panno Smith? - zapytała dyrektorka gdy wyszły ze sklepu Olivandera. Smith wyciągnęła list i zaczęła czytać.
- Macie klucz? - zapytał elf, a Kordelia zaczęła grzebać w kieszeni aż go wyciągnęła. Goblin przekręcił klucz w zamku. Drzwiczki się otworzyły i ukaząły pełno monet.
- Te złote to Galeonh, srebrne - Sykle, a brązowe - Knuty, panno Smith.
- To wszystko moje?
- Tak wszyściutko!
- A skąd?
- Od twojej mamy.
- Znasz ją?
- Nieodpowiadam na takie pytania!
- Dobrze, pani profesor Evans.
Blanca wzięła trochę pieniędzy. Ze skrytką dyrektorki było podobnie. Wrócily na ulicę zacząć robić zakupy dalej.
- Gdzie teraz idziemy, panno Evans?
- Może kupić różdżkę, panno Smith?
- Dobrze! - powiedziała i poszła prosto przed siebie, ale nagle sobie przypomniała, że nie zna terenu i się wróciła.
- Którędy tam się idzie, pani profesor?
Kordelia Evans zaśmiała się i powiedziała.
- Szłaś w dobrą stronę! Nazywa się Sklep z różdżkami Olivandera.
- Ok!
Dziewczynka weszła do sklepu w którym przywitał ją starszy człowiek.
- Blanca! Pamiętam jakby to było wczoraj twoja matka weszła tu kupić swoją różdżkę! Co ciekawe ma ją do teraz.
- Panno Smith! Wolniej! Dzień dobry, Olivanderze.
- Witaj, Kordelka.
- Panno Smith, różdżkę nie wybierasz ty, różdżka wybiera ciebie. - powiedziała Evans.
Po wypróbowaniu paru różdżek blancę wybrała 11 i pół cala, rdzeń róg jednorożca oraz drzewo wiśnia.
- Co jeszcze trzeba kupić, panno Smith? - zapytała dyrektorka gdy wyszły ze sklepu Olivandera. Smith wyciągnęła list i zaczęła czytać.
Lista potrzebnych rzeczy:
3 komplety szat roboczych (czarnych),
1 zwykła dzienna tiara dzienna (czarna),
3 komplety szat roboczych (czarnych),
1 zwykła dzienna tiara dzienna (czarna),
1 para rekawic ochronnych (ze smoczej skóry albo podobnego rodzaju),
1 płaszcz zimowy,
1 różdżka,
1 kociołek (cynowy, rozmiar 2),
1 kociołek (cynowy, rozmiar 2),
1 zestaw szklanych lub kryształowych fiolek,
1 zestaw składników do ważenia eliksirów,
1 teleskop,
1 waga z odważnikami,
1 miotłę
1 zestaw składników do ważenia eliksirów,
1 teleskop,
1 waga z odważnikami,
1 miotłę
Można także mieć kruka, kota, sowę, ropuchę, gryzonia
Uwaga jeden uczeń może mieć maksymalnie pięć zwierząt!
- Hmm.. Ja chce mieć kruka i cztery koty!
Później poszły kupić książki, składników do eliksirów, teleskop, fiolki, wagę. Weszli do sklepu w, którym kupuje się miotły.
- Panno Smith! Patrz! Najlepsza i najszybsza miotła na świecie. Błyskawica 11.
Później poszły kupić książki, składników do eliksirów, teleskop, fiolki, wagę. Weszli do sklepu w, którym kupuje się miotły.
- Panno Smith! Patrz! Najlepsza i najszybsza miotła na świecie. Błyskawica 11.
- Biorę ją!
- Jak chcesz. Będzie lepsza! Tyle było tych nimbusów i błyskawic, że się niezdziwię jak będzie lepsza!
Później poszły do sklepu zaologicznego Eylopa. Blanca wybrała sobie kruka, którego nazwała perła, cztery koty rudego - Płomienia, czarną - Ellie, szarą - Kitty i białego - White'a.
Kiedy wyszły Kordelia Evans zaproponowała.
- Może ty pójdziesz sama kupić szaty, a ja wejdę sobię do pewnego sklepu. Ok, panno Smith?
- Dobrze, pani profesor.
- Jakby co będę tam. - powiedziała i pokazała palcem na jedną z witryn.
- Sklep dziecięcy? Ma pani dziecko? Jest pani w ciąży?
- I to i to
- Ale super ma pani córke czy syna i czy będzie miała pani dziewczynkę czy chłopca.
- Luzik! Luzik! Bo się zapowietrzyłaś mam córkę i będę miała jeszcze dwie córki.
- Błagam! Tylko proszę, żeby pani je z nawału pracy nieoddawała do sierocińca, bo tam smród, głód, ciemność i wredne dzieciaki zazwyczaj po przejściach. - powiedziała Blanka. Dyrektorka mruknęła coś pod nosem.
- Jak chcesz. Będzie lepsza! Tyle było tych nimbusów i błyskawic, że się niezdziwię jak będzie lepsza!
Później poszły do sklepu zaologicznego Eylopa. Blanca wybrała sobie kruka, którego nazwała perła, cztery koty rudego - Płomienia, czarną - Ellie, szarą - Kitty i białego - White'a.
Kiedy wyszły Kordelia Evans zaproponowała.
- Może ty pójdziesz sama kupić szaty, a ja wejdę sobię do pewnego sklepu. Ok, panno Smith?
- Dobrze, pani profesor.
- Jakby co będę tam. - powiedziała i pokazała palcem na jedną z witryn.
- Sklep dziecięcy? Ma pani dziecko? Jest pani w ciąży?
- I to i to
- Ale super ma pani córke czy syna i czy będzie miała pani dziewczynkę czy chłopca.
- Luzik! Luzik! Bo się zapowietrzyłaś mam córkę i będę miała jeszcze dwie córki.
- Błagam! Tylko proszę, żeby pani je z nawału pracy nieoddawała do sierocińca, bo tam smród, głód, ciemność i wredne dzieciaki zazwyczaj po przejściach. - powiedziała Blanka. Dyrektorka mruknęła coś pod nosem.
- Blancia idź już po tą szatę, bo oszaleje! A jak skończysz to przyjdź do mnie i jak będziesz chciała to mi pomożesz coś kupić.
- Ale super! Dobrze już idę! - dodała po chwili widząc wzrok kobiety. Swoją drogą tak się zafascynowały rozmową, że aż zapomniały o swoim panno Smith, panno Evans, pani profesor.
Blanca weszła do sklepu z szatami Madame Malkin. Szybko kupiła szatę i pobiegła jak najszybciej tylko mogła do sklepu z dziecięcymi rzeczami.
- Witam, panno Evans.
- Kupiłaś już szatę?
- Tak!
- Zastanawiam się nad mebelkami. Nie wiem czy kupić takie zwykłe łóżeczka 140x70, z gryzakiem 120x60 czy taki domek 140x70.
- Ja bym wybrała te zwykłe 140x70.
- Białe czy szare.
- Białe.
- Teraz tak jedna szafa trzydrzwiowa czy dwie dwudrzwiowe czy jedna dwudrzwiowa.
- Jedna trzydrzwiowa lub dwie dwudrzwiowe.
- Jedna komda czy dwie.
- Chyba jedna wystarczy, ale wybór należy do pani.
- Teraz dodatki sam różowy czy sam biały czy biały z różowym czy biały z różowym i szarym.
- Biały z różowym albo biały z różowym i szarym.
Zaczęły szperać, patrzeć, wybierać i w ostateczności kupować.
- Musimy wybrać jeszcze farbę! - powiedziała Evans. - Trzy kolory: różowy, szary i biały.
- Ja bym wybrała słodki róż, najjaśniejszy szary i śnieżnobiały.
Wybrały jeszcze czarne foteliki samochodowe w kwiatki i takie same wózki oraz biały wózek bliźniaczy. Później kupiły jeszcze jakieś maskotki, smoczki, butelki ze smoczkiem, pieluszki tetrowe, pieluszki flanelowe, ubranka i gryzaki. Na koniec Blanca zobaczyła cellular blankets i przepadła. Ostatecznie wyszło tak, że ona kupiła sobie pięć takich kocyków, a Evans trzy - dla siebie i po jednym dla jej bliźniaczek. Później poszły jeszcze na lody, a na koniec panna Kordelia odprowadziła Blankę do sierocińca
- Ale super! Dobrze już idę! - dodała po chwili widząc wzrok kobiety. Swoją drogą tak się zafascynowały rozmową, że aż zapomniały o swoim panno Smith, panno Evans, pani profesor.
Blanca weszła do sklepu z szatami Madame Malkin. Szybko kupiła szatę i pobiegła jak najszybciej tylko mogła do sklepu z dziecięcymi rzeczami.
- Witam, panno Evans.
- Kupiłaś już szatę?
- Tak!
- Zastanawiam się nad mebelkami. Nie wiem czy kupić takie zwykłe łóżeczka 140x70, z gryzakiem 120x60 czy taki domek 140x70.
- Ja bym wybrała te zwykłe 140x70.
- Białe czy szare.
- Białe.
- Teraz tak jedna szafa trzydrzwiowa czy dwie dwudrzwiowe czy jedna dwudrzwiowa.
- Jedna trzydrzwiowa lub dwie dwudrzwiowe.
- Jedna komda czy dwie.
- Chyba jedna wystarczy, ale wybór należy do pani.
- Teraz dodatki sam różowy czy sam biały czy biały z różowym czy biały z różowym i szarym.
- Biały z różowym albo biały z różowym i szarym.
Zaczęły szperać, patrzeć, wybierać i w ostateczności kupować.
- Musimy wybrać jeszcze farbę! - powiedziała Evans. - Trzy kolory: różowy, szary i biały.
- Ja bym wybrała słodki róż, najjaśniejszy szary i śnieżnobiały.
Wybrały jeszcze czarne foteliki samochodowe w kwiatki i takie same wózki oraz biały wózek bliźniaczy. Później kupiły jeszcze jakieś maskotki, smoczki, butelki ze smoczkiem, pieluszki tetrowe, pieluszki flanelowe, ubranka i gryzaki. Na koniec Blanca zobaczyła cellular blankets i przepadła. Ostatecznie wyszło tak, że ona kupiła sobie pięć takich kocyków, a Evans trzy - dla siebie i po jednym dla jej bliźniaczek. Później poszły jeszcze na lody, a na koniec panna Kordelia odprowadziła Blankę do sierocińca
Rozdział 2. Świat Blanci powoli staje na głowie
Blanka jak zwykle obudziła się późno. Spróbowała uczesać swoje kruczoczarne ciągle potargane włosy, ale i tak nic z tego nie wyszło. Jej zielone oczy jak zwykle mieniły się w słońcu, które dochodziło do jej ponurego, szarego pokoju przez malutkie podłużne okno. Zajrzała do swojej szafy, która głośno zaskrzypiała gdy ją otwierała. Nie miała zbyt wielkiego wyboru ciuchów więc ubrała najładniejszą sukienkę. Skoro były jej urodziny to mogła sobie pozwolić. Mimo to ona aż tak piękna nie była. Miała kolor malinowy z pudroworóżowym. Była z muślinu do ziemi. Wzięła swoje dwa cellular blankets. Uwielbiała je gdyż z tego co wiedziała były to ulubione kocyki jej mamy i uwielbiała słowo blanket dlatego też ona nazywa się Blanka. Właśnie temu drugiemu słowu w tej nazwie zawdzięcza swoje imię. Poza tym uwielbiała te kolory zresztą jak jej mama. Spojrzała na zegarek. Była za pięć trzynasta. Jak się pospieszy to zdąży jeszcze chociaż na końcówkę.
- Dzień dobry, pani Cole! Dzień dobry, panno Winson!
- Witaj, Blanca! Dziś twoje jedenaste urodziny! Zjedz, my damy ci prezenty i złożymy życzenia, a ty na koniec porozmawiasz z pewną panią. - powiedziała pani Cole. Panna Wilson jej "ciocia" Emily czyli główna opiekunka oburzona rzekła:
- Tyle razy Ci mówiłam, że masz mi mówić po imieniu!
- Dobrze, Emily. Panno Thompson?
- Mi też masz mówić po imieniu! - powiedziała jej druga "ciocia".
- Dobrze, Emma.
Później zjedli, wszyscy złożyli Blance życzenia i dostała prezenty: sukienkę, skakankę, książkę, piłkę, czekoladę, lizaka i lalkę. Bardzo się ucieszyła z tych prezentów. W końcu przyszedł czas na rozmowę. Blanka z panią Cole poszły do jej gabinetu, a jak do niego weszły to kobieta zostawiła dziewczynkę samą z nieznajomą.
- Witaj, Blanka.
- Dzień dobry, pani.
- Jestem profesor Kordelia Evans. Jestem dyrektorką Szkoły Magii Traspoo. Przybyłam ci powiedzieć Ci, że jesteś czarownicą i przekazać Ci list. - Kobieta podała list dziewczynce, która zaczęła go czytać. W liście było napisane:
Hogwart
- Witaj, Blanca! Dziś twoje jedenaste urodziny! Zjedz, my damy ci prezenty i złożymy życzenia, a ty na koniec porozmawiasz z pewną panią. - powiedziała pani Cole. Panna Wilson jej "ciocia" Emily czyli główna opiekunka oburzona rzekła:
- Tyle razy Ci mówiłam, że masz mi mówić po imieniu!
- Dobrze, Emily. Panno Thompson?
- Mi też masz mówić po imieniu! - powiedziała jej druga "ciocia".
- Dobrze, Emma.
Później zjedli, wszyscy złożyli Blance życzenia i dostała prezenty: sukienkę, skakankę, książkę, piłkę, czekoladę, lizaka i lalkę. Bardzo się ucieszyła z tych prezentów. W końcu przyszedł czas na rozmowę. Blanka z panią Cole poszły do jej gabinetu, a jak do niego weszły to kobieta zostawiła dziewczynkę samą z nieznajomą.
- Witaj, Blanka.
- Dzień dobry, pani.
- Jestem profesor Kordelia Evans. Jestem dyrektorką Szkoły Magii Traspoo. Przybyłam ci powiedzieć Ci, że jesteś czarownicą i przekazać Ci list. - Kobieta podała list dziewczynce, która zaczęła go czytać. W liście było napisane:
Hogwart
Szkoła
Magii i Czarodziejstwa
Szanowna panno Blanko Smith,
Mamy zaszczyt i przyjemność poinformować panią, że została Pani przyjęta do Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Rok szkolny rozpoczyna się 1 września. Oczekujemy pani potwierdzenia przybycia nie później niż 21 sierpnia. Dołączamy listę niezbędnego wyposażenia.
Z poważaniem i wyrazami szacunku,
Kordelia Evans
Dyrektorka
(Minister Magii, Przywódca Wielkiej Bitwy Morkawiańskiej, Order Merlina Pierwszej Klasy, Najwyższa Szycha od czasów Dumbledora, Najmądrzejsza Z Czarodziei i Czarownic Oraz Mugoli, Międzynarodowy Najlepszy Mag, Międzynarodowy Tłumacz 31 Języków, Największy znawca, Główny Wynalazca, Szef biura Aurorów)
- Nie! To chyba jakiś żart!
- To nie jest żart!
- Ale magia nie istnieje!
- Ależ istnieje.
- Udowodnij!
Nagle niewiadomo jak w pomieszczeniu zaczął padać deszcz mimo, że zaokonem świeciło słońce. Deszcz przestał padać tak szybko jak zaczął, a wszystko było suche więc po ulewie nie było śladu.
- Więc to prawda!
- Oczywiście, że tak! A teraz się zbieraj! Nie mamy całego dnia, panno Smith!
- Dobrze, panno Evans. A gdzie idziemy?
- Na zakupy!
I tak świat Blanci powoli staje na głowie.
Mamy zaszczyt i przyjemność poinformować panią, że została Pani przyjęta do Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Rok szkolny rozpoczyna się 1 września. Oczekujemy pani potwierdzenia przybycia nie później niż 21 sierpnia. Dołączamy listę niezbędnego wyposażenia.
Z poważaniem i wyrazami szacunku,
Kordelia Evans
Dyrektorka
(Minister Magii, Przywódca Wielkiej Bitwy Morkawiańskiej, Order Merlina Pierwszej Klasy, Najwyższa Szycha od czasów Dumbledora, Najmądrzejsza Z Czarodziei i Czarownic Oraz Mugoli, Międzynarodowy Najlepszy Mag, Międzynarodowy Tłumacz 31 Języków, Największy znawca, Główny Wynalazca, Szef biura Aurorów)
- Nie! To chyba jakiś żart!
- To nie jest żart!
- Ale magia nie istnieje!
- Ależ istnieje.
- Udowodnij!
Nagle niewiadomo jak w pomieszczeniu zaczął padać deszcz mimo, że zaokonem świeciło słońce. Deszcz przestał padać tak szybko jak zaczął, a wszystko było suche więc po ulewie nie było śladu.
- Więc to prawda!
- Oczywiście, że tak! A teraz się zbieraj! Nie mamy całego dnia, panno Smith!
- Dobrze, panno Evans. A gdzie idziemy?
- Na zakupy!
I tak świat Blanci powoli staje na głowie.
Rozdział 1. Niemowlę
Kobieta niedługo po porodzie szykowała się do wyjścia ze szpitala. Dziecko ubrała w zestaw w który skład wchodziły: białe body z głową Hello Kitty, białe półśpioszki z główkami Hello Kitty i białą czapeczka z uszkami i kokardką jak u Hello Kitty, zawinęła w bambusowy, pudroworóżowy cellular blanket*, włożyła do białego rożka razem z białym misiem - pieluszką i podała smoczek w malinowym kolorze. Wyszła ze szpitala na miasto i skręciła w pustą uliczkę. Tam nagle zniknęła i pojawiła się na pewnym osiedlu przed swoim domem. Weszła do niego, położyła dziecko na jej łóżku i wyciągnęła dużą torbę do, której zaczęła pakować wszystkie rzeczy dzidzi. A było ich niewiele: drugi cellular blanket tym razem malinowy, jeszcze cztery smoczki i dwa misie - pieluszki, parę ubranek, dziesięć pieluszek tetrowych, pięć pieluszek flanelowych, butelkę ze smoczkiem i połowę paczki pieluszek jednorazowych. Założyła torbę na ramię, niemowlę wzięła na ręce i wyszła w swej powiewającej czarnej pelerynie na ulicę. Znowu zniknęła i pojawiła się na szarej i ponurej ulicy przed jeszcze bardziej szarym i ponurym budynkiem. To był sierociniec. Weszła do środka gdzie przywitała ją jedna z opiekunek.
- Dzień dobry! Jestem Josephine Cole i jestem dyrektorką oraz jedną z opiekunek tego miejsca.
- Dzień dobry, pani Cole. Tak jak się umawiałyśmy chciałam oddać pani pod opiekę moją córkę. Proszę wziąć i przeczytać ten list. W środku są najważniejsze informacje o niej. Proszę go zachować i dać jej jak będzie dorosła. Proszę jej nie ujawniać prawdziwego nazwiska dopóki pani jej tego nie przekaże. Na moją wyraźną prośbę! Zresztą wszystko będzie w liście! - przekazała jej dziewczynkę i już miała odejść, ale nagle sobie o czymś przypomniała. Przytuliła i ucałowała swoją córkę. - A i jej torba! Tu ma wszystkie swoje rzeczy. Dowidzenia!
- Dzień dobry! Jestem Josephine Cole i jestem dyrektorką oraz jedną z opiekunek tego miejsca.
- Dzień dobry, pani Cole. Tak jak się umawiałyśmy chciałam oddać pani pod opiekę moją córkę. Proszę wziąć i przeczytać ten list. W środku są najważniejsze informacje o niej. Proszę go zachować i dać jej jak będzie dorosła. Proszę jej nie ujawniać prawdziwego nazwiska dopóki pani jej tego nie przekaże. Na moją wyraźną prośbę! Zresztą wszystko będzie w liście! - przekazała jej dziewczynkę i już miała odejść, ale nagle sobie o czymś przypomniała. Przytuliła i ucałowała swoją córkę. - A i jej torba! Tu ma wszystkie swoje rzeczy. Dowidzenia!
* cellular blanket to w literaturze taki przewiewny kocyk najczęściej dla niemowląt np. marki Lullalove.
piątek, 3 lipca 2020
Ważne!
Przez parę postów będzie coś takiego jakby wstęp. Więc będą skoki i nic specjalnego nie będzie się działo.
Bohaterowie
Blanca Smith
15 letnia dziewczyna z sierocińca, którą przygarnęli Potterowie. Jej matka oddała ją do sierocińca od razu po wyjściu ze szpitala po porodzie. Jej matka jest niezłą szychą. Legenda głosi, że dziewczynka o imieniu Blanca zostanie oddana do sierocińca od razu po wyjściu ze szpitala po porodzie. Będzie ona córką niezłej czarownicy, która ma dosyć zwykłe nazwisko. Ona natomiast nie będzie znała swojego nazwiska, a zamiast to przyjmie sztuczne nazwisko - Smith. Ta dziewczynka będzie czynić cuda i będzie ratunkiem dla świata. Wiele osób twierdzi, że właśnie ona jest tą dziewczynką. Jest szalona, co drugie słowo przeklina, źle wychowana, pyskata i sarkastyczna. Nie śpi w nocy tylko w dzień przysypia. Wiecznie rozczochrana. Na zdjęciu to ona w wieku 7 lat.
15 letnia dziewczyna z sierocińca, którą przygarnęli Potterowie. Jej matka oddała ją do sierocińca od razu po wyjściu ze szpitala po porodzie. Jej matka jest niezłą szychą. Legenda głosi, że dziewczynka o imieniu Blanca zostanie oddana do sierocińca od razu po wyjściu ze szpitala po porodzie. Będzie ona córką niezłej czarownicy, która ma dosyć zwykłe nazwisko. Ona natomiast nie będzie znała swojego nazwiska, a zamiast to przyjmie sztuczne nazwisko - Smith. Ta dziewczynka będzie czynić cuda i będzie ratunkiem dla świata. Wiele osób twierdzi, że właśnie ona jest tą dziewczynką. Jest szalona, co drugie słowo przeklina, źle wychowana, pyskata i sarkastyczna. Nie śpi w nocy tylko w dzień przysypia. Wiecznie rozczochrana. Na zdjęciu to ona w wieku 7 lat.
Lily Potter 2
14 letnia córka Harrego Pottera i Ginny Weasley. Śpi o różnych porach dnia, ale nie nocy. Dokładnie tak jak Blanca. Jest miła, ale czasami też wredna. Na zdjęciu jest w wieku 7 lat. Jest w Gryffindorze.
James Potter 2
17 letni syn Harrego Pottera i Ginny Weasley. Jest w Gryffindorze.
Albus Potter
16 letni syn Harrego Pottera i Ginny Weasley. Jest w Ravenclawe.
Rose Weasley
16 letnia córka Rona Weasley i Hermiony Granger. Jest w Ravenclawe.
Hugo Weasley
14 letni syn Rona Weasley i Hermiony Granger. Jest w Gryffindorze.
Scorpius Malfoy
16 letni syn Draco Malfoy'a i Astorii Greengrass. Jest w Slytherinie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)